Skip to main content
Aktualności

Ks. abp S. Gądecki o Janie Pawle II – był sumieniem świata

By 18 maja 2020No Comments

fot. twitter.com/Abp_Gadecki

„Nasz Dziennik”: Ks. abp S. Gądecki o Janie Pawle II – był sumieniem świata

Był przede wszystkim charyzmatycznym pasterzem Kościoła powszechnego, który całemu światu głosił wartości wypływające z Dekalogu i Ewangelii, pochylając się równocześnie z miłością i serdeczną solidarnością nad każdym pojedynczym człowiekiem, którego potrzeby rozumiał jak nikt inny, gdyż osoba ludzka, jej istota, godność i przeznaczenie stanowi trzon Jego nauczania. Święty Jan Paweł II był sumieniem współczesnego świata – mówił ks. abp Stanisław Gądecki, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. 

***

Ekscelencjo, 100-lecie urodzin Jana Pawła II to wspomnienie człowieka, którego chyba najkrócej, a jednocześnie najpełniej określają dwa słowa: święty i wielki. W czym, zdaniem Księdza Arcybiskupa, przede wszystkim przejawiała się jego świętość i na czym polegała tajemnica jego wielkości?

– Wszyscy byliśmy naocznymi świadkami świętości Jana Pawła II. Ogromne rzesze ludzi, spotykając Papieża Polaka, mówiły o nim „święty”. Działo się to już za jego życia. Jego świętość przejawiała się przede wszystkim w codzienności, w tym, jaki był, jak się modlił, w jaki sposób podchodził do innych ludzi, w jego słowach i czynach. Potwierdził to cały proces jego kanonizacji, podczas którego życiorys kandydatów jest prześwietlany niezwykle dokładnie, starannie i bezwzględnie. Na temat życia Papieża uzbierano tysiące stron dokumentacji i wypowiedzi świadków. Nie znaleziono niczego, co by obciążało Papieża.

W czasie homilii wygłoszonej podczas Mszy św. dziękczynnej za kanonizację Jana Pawła II (28.04.2014) kard. Angelo Comastri mówił, że życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa. Miał on odwagę otwarcie wyrażać wiarę w Jezusa w epoce „milczącej apostazji” człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Nieodżałowany Papież, którego Pan Bóg obdarzył wielorakimi darami ludzkimi i duchowymi, przeszedł próbę ogniową trudów apostolskich i choroby, coraz bardziej jawiąc się jako „skała wiary”.

A dlaczego nazywamy Papieża Wielkim?

– Zdaje się, że wielkość tego Papieża trafnie scharakteryzował rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. dr hab. Stefan Jurga, w słowach laudacji skierowanej do Ojca Świętego z okazji nadania mu doktoratu honoris causa. Powiedział, że w całych już ponadtysiącletnich naszych dziejach nie mieliśmy nikogo, kto by, jak Jan Paweł II, łączył tyle różnych przymiotów serca, umysłu i woli, tyle i tak różnych form wyjątkowego w skali całych dziejów ludzkości charyzmatu, tyle i tak różnych obszarów owocnego trudu dla dobra swoich rodaków i całej ludzkości.

Jest tak, bo św. Jan Paweł II był oryginalnym i wszechstronnym myślicielem, wybitnym filozofem i teologiem, człowiekiem nauki, ogarniającym różne jej dziedziny na poziomie najważniejszych uogólnień, zatroskanym o jej etyczne podstawy, świadomym jej obecnych i przyszłych wyzwań i zagrożeń. Był także głębokim humanistą, znawcą, teoretykiem i współtwórcą kultury, natchnionym poetą, autorem refleksyjnych wierszy, medytacyjnych poematów i przejmujących dramatów.

Był przede wszystkim charyzmatycznym pasterzem Kościoła powszechnego, który całemu światu głosił wartości wypływające z Dekalogu i Ewangelii, pochylając się równocześnie z miłością i serdeczną solidarnością nad każdym pojedynczym człowiekiem, którego potrzeby rozumiał jak nikt inny, gdyż osoba ludzka, jej istota, godność i przeznaczenie stanowi trzon Jego nauczania. Święty Jan Paweł II był sumieniem współczesnego świata. Gorącym sercem i modlitwą ogarniał całą ludzkość i każdego człowieka z osobna.

Święty Jan Paweł II był erudytą, poliglotą, wspaniałym mówcą. Miał wiele umiejętności i talentów, które – dzięki współpracy z łaską Bożą – doskonale wykorzystywał w służbie Bogu i ludziom. Dwadzieścia siedem lat pontyfikatu Jana Pawła II miało przełomowe znaczenie dla Kościoła i świata, zarówno w kontekście jego nauczania, jak i jego oddziaływania społecznego. Niekwestionowana na świecie jest opinia, że pontyfikat ten w dużej mierze przyczynił się do obalenia komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej.

Papież Emeryt Benedykt XVI w swoim liście skierowanym do kard. Stanisława Dziwisza z okazji 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II (15.05.2020) napisał: „Pytanie, czy w tym przypadku przydomek ’Wielki’ przyjmie się czy nie, pozostawmy otwarte. Prawdą jest, że w Janie Pawle II uwidoczniły się nam wszystkim moc i dobroć Boga. W czasie, gdy Kościół na nowo cierpi z powodu naporu zła, jest on dla nas oznaką nadziei i otuchy”.

Wiele osób podkreśla tę wielką konsekwencję św. Jana Pawła II, który po prostu autentycznie żył tym, co głosił. Jego wiara i życie stanowiły jedność. Dziś odczuwa się czasem presję, aby swe religijne poglądy ukrywać… Skąd to się bierze?

– Święty Jan Paweł II był rzeczywiście człowiekiem w pełni zintegrowanym, prostolinijnym, dla którego – zgodnie z Ewangelią – „tak” było „tak”, a „nie” – „nie”. Jego słowa i zachowanie były jednoznaczne. Dziedzictwem pozostawionym przez niego jest wprowadzenie nas w doświadczenie wiary i życia chrześcijańskiego, które nie przestaje fascynować. Im bardziej żyjemy tym zachwytem w czasach tak pogmatwanych, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za ten model wychowawczy, w który nas wprowadził, jak gdyby antycypując sytuacje wielokulturowości, których dziś doświadczamy. W takich czasach bowiem jedyną możliwością zainteresowania kogoś wiarą jest znalezienie czegoś, co go w niej zachwyci, aby móc jeszcze bardziej tym żyć. Dlatego im bardziej mija czas, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za tę łaskę, którą od niego otrzymaliśmy.

Dzisiaj – gdy wydaje się, że ludziom przychodzi coraz trudniej taka jednoznaczna postawa wobec poprawności politycznej – istnieje konieczność odnowienia wychowania do wiary, obejmującego nie tylko pewną znajomość jej prawd oraz wydarzeń zbawienia, ale które rodziłoby się z prawdziwego spotkania z Bogiem w Chrystusie, wpływającego w sposób decydujący na nasze życie. Z jednej strony mamy bowiem obecnie do czynienia z mentalnością ograniczającą rzeczywistość do tego, co eksperymentalnie sprawdzalne, a z drugiej strony – z poważną dezorientacją i gotowością uwierzenia niemal we wszystko.

Tymczasem my potrzebujemy nie tylko chleba materialnego, ale także miłości, sensu i nadziei, pewnego fundamentu, solidnych podstaw, które pomogłyby nam żyć z autentycznym sensem także w kryzysie, w ciemnościach, w trudnościach i codziennych problemach. To właśnie daje nam wiara; jest ona ufnym zawierzeniem Bogu, który daje mi jakąś inną pewność, choć nie mniej solidną od tej, która pochodzi z dokładnych obliczeń i nauki. Wiara nie jest zwykłą intelektualną zgodą człowieka na poszczególne prawdy dotyczące Boga. Ona jest aktem, poprzez który swobodnie powierzam się Bogu, który jest Ojcem i mnie kocha. Jest posłuszeństwem dającym mi nadzieję i ufność.

Dlatego właśnie trzeba brać przykład ze świętego Papieża. On przede wszystkim żył wiarą. To właśnie z powodu braku wiary bierze się nasze wahanie w wyrażaniu jednoznacznej postawy i uleganie presji. Jeżeli sami nie do końca w coś wierzymy, nie będziemy umieli mówić o tym tak, by przekonać drugiego człowieka. Powinniśmy być dumni z wartości chrześcijańskich, jak był z nich dumny św. Jan Paweł II.

Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu zadeklarował, że „człowiek jest podstawową drogą Kościoła”. Czy sytuacja epidemii koronawirusa coś w tej sprawie Kościołowi w Polsce pokazała?

– Już w swojej pierwszej encyklice „Redemptor hominis” Jan Paweł Wielki napisał, że drogą Kościoła jest człowiek. Każdy człowiek, także, a może przede wszystkim, ubogi, chory, cierpiący.

Podczas swojego pontyfikatu Papież zawsze dostrzegał potrzebujących; nawet wtedy, gdy inni starali się takie osoby ukryć. Tak było np. w czasie pielgrzymki do Angoli. Jeden z biskupów chciał pokazać Ojcu Świętemu wyjątkowe miejsce – pozostałości pierwszego wybudowanego w tym kraju kościoła. Barwnie opowiadał historię świątyni, ale Ojciec Święty myślał w tym czasie o mieszkańcach ruder widocznych z tego miejsca. Gdy biskup skończył, Papież ruszył w kierunku tych ruder i zatrzymał się przed jedną z nich. Mieszkająca tam rodzina była bardzo zaskoczona. Papież zaś usiadł z nimi przed domem i zaczął rozmawiać, a potem żartować z dziećmi. Cały świat obiegło zdjęcie, na którym widać Jana Pawła II z zainteresowaniem słuchającego opowieści biednych ludzi i siedzącego przed lepianką ubogiej rodziny na plastikowym, ogrodowym krzesełku, przytulającego wciskające się mu pod pachę dziecko.

Podczas pontyfikatu Jana Pawła Wielkiego w pobliżu Watykanu powstało schronisko dla bezdomnych. Z pomysłem zorganizowania w Watykanie domu miłosierdzia wrócił z pielgrzymki do Indii. Tam widział, jak siostry ze zgromadzenia założonego przez Matkę Teresę opiekują się ludźmi najbardziej potrzebującymi, odrzuconymi przez wszystkich. W pobliżu zaś Watykanu nieraz widywał bezdomnych i głodnych żebrzących o parę groszy. Słyszał o rzeszach bezrobotnych bezskutecznie szukających zatrudnienia. I szczerze martwił się o tych ludzi.

Papież był świadom tego, że orędzie społeczne Kościoła zyska większą wiarygodność dzięki świadectwu działania niż dzięki swej wewnętrznej spójności i logice. Również z tej świadomości wypływała jego opcja preferencyjna na rzecz ubogich, która nigdy nie jest wyłączna ani nie dyskryminuje innych grup. Opcja ta nie dotyczyła tylko ubóstwa materialnego, wiadomo bowiem, że zwłaszcza we współczesnym społeczeństwie spotyka się liczne formy ubóstwa, nie tylko ekonomicznego, ale także kulturowego i religijnego.

Dlatego – w trudnym czasie pandemii, z którą nadal zmaga się cały świat – z jednej strony myślimy o bezpieczeństwie wiernych, stosując się do zaleceń i rygorów służb sanitarnych, staramy się pomagać potrzebującym, chorym, osobom odizolowanym, seniorom. Z drugiej zaś strony winniśmy podkreślać przede wszystkim wymiar duchowy osoby ludzkiej, który nie może być traktowany jako dodatek do życia, ale jako fundament egzystencji. W czasie pandemii Kościół jest blisko ludzi przede wszystkim poprzez sprawowane sakramenty, bezpośredni kontakt z kapłanami, pomoc charytatywną udzielaną przez księży, siostry zakonne, wolontariuszy. Nie wystarczy samo przeżywanie wiary na płaszczyźnie wirtualnej.

Lękiem napawa nas pandemia koronawirusa i jej skutki ekonomiczne, społeczne. Jak w tej sytuacji, ucząc się od św. Jana Pawła II, „przekroczyć próg nadziei” na przyszłość? Świadectwo, zawierzenie, modlitwa?

– Odkąd Bóg stał się człowiekiem, abstrakcją są wszelkie rozważania na temat człowieka z pominięciem Chrystusa; odchodząc bowiem od Chrystusa, odchodzi się od swojej istoty. O tym mówił św. Jan Paweł II. „Człowieka […] nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie” – podkreślał podczas pierwszej Pielgrzymki do Polski w Warszawie w 1979 r.

Dlatego warto pamiętać, by przede wszystkim trwać przy Chrystusie. On jest naszą nadzieją na przyszłość. Konieczne jest odkrycie na nowo wartości życia sakramentalnego i tego, jak wielką łaską jest Komunia Święta, którą przyjmujemy w naszych kościołach i kaplicach. Potrzeba odkryć na nowo wartość czytania Słowa Bożego, trwania na milczącej adoracji, odmawiania Różańca w rodzinie, służenia bliźnim, wzajemnego wspierania się i znoszenia jedni drugich. Potrzebne jest okazywanie sobie wzajemnej solidarności. Potrzeba, aby wolontariusze wspomagali Caritas i wszelkie dzieła miłosierdzia.

3 maja na Jasnej Górze, odnosząc się do sytuacji pandemii, powiedział Ksiądz Arcybiskup, że gdybyśmy po wyjściu z tego kryzysu pogrążyli się w tych samych co wcześniej błędach, bylibyśmy ślepcami skazanymi na nieuchronną klęskę. Jakie przede wszystkim nasze, polskie błędy trzeba porzucić, aby nie było tej klęski?

– Błędy popełniane w Polsce są całkiem podobne do błędów popełnianych przez współczesny świat. My instynktownie chcemy budować naszą Ojczyznę i nasze rodziny wyłącznie na pragnieniu nieustannego rozwoju, konsumpcji i pieniędzy, pragnieniu bycia silnym, pięknym i bogatym. Tymczasem jest to ułuda materialistycznego świata, błędne poczucie wszechmocy nauki. Błędem jest zapominanie o tym, że zależymy od Boga. W ostatnim czasie Pan Bóg daje nam jednak czas do namysłu, czas na przemyślenie i przewartościowanie wielu spraw. Jeśli człowiek nie zwróci się na powrót do Boga całym swoim sercem i całą swoją duszą, nieuchronnie będzie zmierzać ku przepaści. Bóg i Jego prawa są fundamentem naszej cywilizacji. On jest gwarantem jedności, solidarności i pokoju w rodzinach, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie.

Mówiąc o Janie Pawle II w czasie uroczystości 3 maja na Jasnej Górze, przywołał Ekscelencja bardzo dramatyczną sytuację, gdy mamie przyszłego Papieża sugerowano aborcję ze względu na podejrzenie choroby dziecka i zagrożenie jej życia. Dzisiejsze prawo w Polsce zezwala na zabicie dziecka z przesłanki eugenicznej. Można świętować 100-lecie urodzin Papieża i popierać tzw. kompromis aborcyjny w Polsce?

– Trudno mówić o możliwości kompromisu w sprawie ochrony życia. Dla osób poważnie traktujących swoją wiarę nie istnieje kompromis w kwestii przestrzegania Dekalogu, a właśnie w Dekalogu czytamy: „Nie zabijaj!”. Święty Jan Paweł II był wielkim obrońcą życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Nie uznawał żadnych kompromisów w tej materii. Jasno wyraził to w encyklice „Evangelium vitae”, która stanowi wykładnię nauczania Kościoła w kwestii życia. Podczas jednej z pielgrzymek do Polski przestrzegał: „Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”.

Rzeczywiście niewielu wie o tym, że mama św. Jana Pawła II – której proces beatyfikacyjny wraz z mężem Karolem rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym – była w zagrożonej ciąży. Chociaż pierwszy z lekarzy radził jej aborcję, to – dzięki opiece drugiego lekarza – urodziła syna, który został Papieżem.

Prawo do życia jest podstawowym prawem człowieka, nie wynika ono tylko z przekonań, światopoglądu czy religii. To czysta nauka stwierdza, iż życie rozpoczyna się w momencie poczęcia. Dlatego człowiek – w każdej fazie rozwoju, także prenatalnej – ma prawo do ochrony. W kwestii życia nie ma miejsca na polityczne kalkulacje i interesy. W roku stulecia urodzin św. Jana Pawła II musimy o tym przypominać, dążąc do usunięcia przesłanki eugenicznej jako usprawiedliwienia dla uśmiercenia człowieka.

Wielkim tematem pontyfikatu św. Jana Pawła II była wolność oparta na prawdzie i ukierunkowana na miłość, także tę miłosierną. Dziś terminy „wolność”, „prawda” i „miłość” należą do najbardziej rozmywanych przez różne mody, nurty światopoglądowe i ideologie. Jak ratować ich chrześcijański wymiar?

– Pojęcie wolności osoby w nierozerwalny sposób związane jest z chrześcijaństwem. We wszystkich innych kręgach kulturowych dotyczy ono zbiorowości, np. państwa, które może być wolne, ale nie indywidualnego człowieka. A to dlatego, że wolność zaczyna się od pojawienia się koncepcji osoby, która jest właściwa dla kultury judeochrześcijańskiej. I w tym znaczeniu chrześcijaństwo było prawdziwą rewolucją, gdyż – de facto – uczyniło ono człowieka wolnym. A z kolei wprowadzona przez chrześcijaństwo idea osoby zakłada istnienie indywidualnego sumienia. A zatem to osoba panuje nad własnym losem.

Paradoksalnie w historii Europy, w epoce nowożytnej, pojęcie osoby zastąpione zostało pojęciem jednostki. A jednostka to zupełnie co innego niż osoba. Jednostka bowiem kieruje się wyłącznie indywidualną wolnością, bez poczucia zobowiązań wobec innych osób czy wspólnot. A to prowadzi do tego, że „jednostka, lekkomyślna i dziecinna, wpada w sam środek dawnych, instytucjonalnych form despotyzmu, współczesnego totalitaryzmu i wszechwiedzącego państwa. Człowiek epoki indywidualizmu koncentruje się na realizowaniu wyłącznie indywidualnych praw i wolności, bez jakichkolwiek zobowiązań i bez konieczności ’spłacania długów’ wobec innych”. Tymczasem chrześcijańska koncepcja indywidualnej wolności wymaga od człowieka, aby walczył z naturalnymi skłonnościami. A to nie jest możliwe, gdy oderwie się człowieka od relacji z Bogiem, czyli od transcendencji.

Antropologia stawiająca w centrum pojęcie jednostki jest w gruncie rzeczy bardzo daleka od antropologii chrześcijańskiej, mimo że wywodzi się z tego samego pnia. Jest to utopia będąca dziełem współczesnego Zachodu, która nie ma przyszłości. Jednakże ta dominująca obecnie utopia w formie kultu indywidualnych praw jednostki prowadzi Europę do cofnięcia się o kilka epok, ku pogaństwu. Jako dowód na to wskazała, że aborcja czy eutanazja, które są wypisane dziś na sztandarach jako szczyt indywidualnej wolności, są powrotem do powszechnych praktyk stosowanych w społeczeństwach pogańskich, a zastopowanych dopiero przez chrześcijaństwo. We wszystkich kulturach pozachrześcijańskich zabijanie dzieci czy starców było praktyką całkiem normalną. W kulturze Europy postulat bezwzględnej ochrony życia ludzkiego możliwy stał się wyłącznie dzięki antropologii chrześcijańskiej. A dzisiaj w Europie, podobnie jak w innych kulturach, na podstawie kryteriów zewnętrznych ocenia się, czy dana osoba posiada godność, czy nie. Powróciliśmy zatem do starożytnego pogaństwa, do pogaństwa widocznego w innych kulturach – twierdzi prof. Chantal Delsol.

Z tego między innymi powodu Papież Polak zwracał szczególną uwagę na rolę kultury w kształtowaniu sumień. Podkreślał, że „ludzie nauki, środowiska naukowe, uniwersyteckie, pisarze i twórcy kultury – doświadczając swoistej transcendencji prawdy, piękna i dobra – stają się naturalnymi sługami tajemnicy Boga, która się przed nimi odsłania i której powinni być wierni. Ten wymóg wierności sprawia, że jako uczeni i artyści, bez względu na przekonania, są powołani do tego, by pełnić funkcję sumienia krytycznego wobec tego wszystkiego, co człowieczeństwu zagraża lub je pomniejsza” (św. Jan Paweł II, Przemówienie z okazji sześćsetlecia Wydziału Teologicznego UJ, Kraków – 8.06.1997).

Wiele osób zwracało uwagę, że Jan Paweł II ostatnią encyklikę napisał swoim cierpieniem. W sytuacji pandemii, gdy świat, jaki znaliśmy, zmienia się na naszych oczach, gdy choroba i śmierć stały się przedmiotem codziennych komunikatów o ich skali, nie sposób nie zapytać, jak na to wszystko powinien patrzeć człowiek wierzący, katolik?

– Warto postrzegać okres trwania pandemii jako czas próby i wyboru, czas oddzielenia tego, co konieczne, od tego, co niekonieczne. Jest to też czas przestawienia kursu życia na Boga i ludzi. Jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się szeroko o eutanazji i o pozbyciu się najciężej chorych i upośledzonych, tymczasem teraz narody mobilizują się, ażeby chronić osoby w podeszłym wieku. Gdy wcześniej media gloryfikowały „silnych”, którzy odnosili sukcesy nawet za cenę zniszczenia innych ludzi po drodze, teraz budzą podziw i wdzięczność ci, którzy pracują jako salowe, pielęgniarki, lekarze i wolontariusze. Oni są dzisiejszymi bohaterami. To przewartościowanie budzi nadzieję. Zachęcam więc usilnie każdego człowieka do poszukania znaków czasu, czyli inaczej mówiąc, do odkrywania wymagań obecnego czasu i odpowiedzi na nie z wiarą swoim własnym życiem.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmowa ukazała się w sobotnio-niedzielnym „Naszym Dzienniku” (16/17.05.2020)

 

https://www.radiomaryja.pl/polecamy/byl-sumieniem-swiata-2/